M_nus
Dołączył: 07 Lis 2008 Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cocoon Club Ibiza Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Temat postu: Magda |
|
|
Może nie najnowszy artykuł ale całkiem ciekawy
Czy minimalowemu didżejowi lub producentowi może trafić się lepiej? Urodzona w Polsce Magda Chojnacka, czyli DJ Magda, swoją przygodę z mikserem i laptopem na dobre zaczęła w Detroit, pod skrzydłami Richie'ego Hawtina, po czym trafiła do Berlina. Niedawno wydała kompilację "She's A Dancing Machine". Poznajcie krajankę, o której lada chwila w świecie techno może być bardzo głośno.
Płyta Magdy ukazała się nakładem Minus Records, flagowej wytwórni abstrakcyjnego minimal techno. Wytwórni nie byle jakiej, bo poza jej założycielem - Hawtinem - kojarzonej też z Markiem Houle'em i Troyem Pierce'em. Magda przygotowała swój debiutancki CD-mix, korzystając z podobnych narzędzi, jakimi posługiwał się Hawtin produkując "Transitions" oraz "Closer To Edge", dlatego zmieściła na płycie aż 71 utworów. Jednak jeśli za punkt odniesienia przyjąć wspomniany "Transitions" (który właściwie jest rozwinięciem poprzedniego krążka autorstwa wyznaczającego minimalowe trendy szefa Minus), kompilację Magdy należy z pewnością uznać za… ciekawszą! Jej koncepcja minimalizmu ma w sobie mniej laboratoryjnej sterylności, a więcej dającego kopa funky oraz podanych w intrygujący sposób brzmieniowych "brudów". Więcej tu zabawy niż profesorskiego cyzelowania, które czasem jest po prostu monotonne. Lekkość i świeżość wizji Magdy docenili zagraniczny krytycy, m.in. z prestiżowego "DJ Magazine".
Piotr Nowicki: Urodziłaś się w Polsce, a potem wyjechałaś do Stanów. Jak wspominasz swój rodzinny kraj?
Magda: Pamiętam, że mieszkałam w blokach i ustawiałam się w kolejkach do sklepu, kiedy na półkach pojawiały się jajka (śmiech).
A gdzie mieszkałaś?
- Pochodzę z Żywca.
Wyjechałaś z rodzicami do Stanów, gdy miałaś 9 lat, i tam zainteresowałaś się muzyką elektroniczną.
- Kiedy przyjechałam do Ameryki, słuchałam tego, co leciało w radiu, czyli popu. Dopiero gdy pojechałam do Detroit, zaczęłam bardziej interesować się muzyką. To było jakieś dwa lata po przeprowadzce do USA. Wtedy też zaczęłam chodzić do "normalnej" szkoły, bo wcześniej uczyłam się w takiej dla obcokrajowców.
Często podkreślasz, że Detroit było dla Ciebie bardzo inspirujące. Jacy artyści wtedy wywarli na Tobie największe wrażenie?
- O techno dowiedziałam się w 1994 roku. Słuchałam Daniela Bella, Plastikmana, Carla Craiga, Derricka Maya, prócz tego dużo electro, potem bardziej weszłam w house – Moodymann, Theo Parrish itd.
Kiedy pomyślałaś o tym, by sama robić muzykę?
- Mniej więcej w 1999 roku. Mieszkałam wtedy z moim kumplem Markiem Houle'em, który miał sporo sprzętu. Zaczęliśmy się tym wszystkim bawić, uczyć obsługiwać. Dla zabawy zrobiliśmy razem kilka utworów, ale nie było to nic szczególnego. Po prostu chcieliśmy się przekonać, co wyjdzie z naszych eksperymentów.
Kiedy postanowiłaś na poważnie zająć się muzyką?
- Chyba w 2001 roku, kiedy przeprowadziłam się do Nowego Jorku. Tam na uniwersytecie studiowałam projektowanie graficzne oraz sztuki piękne. Właściwie wtedy jeszcze nie grałam jako didżejka, a jedynie próbowałam coś tam robić, ale zawsze jeździłam na imprezy do Detroit, gdzie zaczęłam grać. Po trzech latach studiowania zdecydowałam, że tam się przeprowadzę. W Nowym Jorku nie było sceny tak bliskiej "korzeniom" jak ta w Detroit. Tam zaczęłam pracować dla Minus Records.
Właśnie - jak nawiązałaś współpracę z tym labelem? Wysłałaś demo do Hawtina?
- Nigdy nie musiałam tego robić, poznaliśmy się przez znajomych, bo to małe środowisko. Widział chyba, jak gram i spytał, czy zechcę występować raz w tygodniu w takim niewielkim klubie w Windsor, w którym mieści się jakieś 70 osób. Zgodziłam się i potem zaproponował mi pracę w wytwórni. Digitalizowałam wszystkie płyty winylowe do programu Final Scratch.
Pamiętasz pierwsze winyle, jakie kupiłaś?
- Pewnie (śmiech)! "Acid Rain" Underground Resistance i dwie płyty z Direct Beat: Will Web i DJ Digital.
Potem była przeprowadzka do Berlina?
- Najpierw na rok wróciłam do Nowego Jorku. Sprowadziłam tam na imprezę gości z Niemiec. Przyjechali m.in. Zip i Sammy Dee, których naprawdę lubię. W rewanżu pojechałam i zagrałam dla nich w Panorama Bar w Berlinie. To był mój pierwszy występ poza Stanami. Od razu zrozumiałam, że muszę tam zamieszkać. Kompletnie inna energia, było po prostu świetnie. Nowy Jork stał się trochę frustrujący.
Kompilacja "She's A Dancing Machine" nie jest Twoją pierwszą produkcją. Opowiesz nam o innych?
- To nie jest właściwie płyta, tylko CD-mix - zresztą mój pierwszy oficjalny. Przedtem wydałam EP-kę w Minus, zrobiłam kilka remiksów oraz parę utworów, które ukazały się na rozmaitych kompilacjach, m.in. na "Minimum To Maximum".
Nie obawiałaś się, że Twój CD-mix będzie porównywany do kompilacji "Transitions" Hawtina?
- Myślałam o tym przez chwilę. Próbowałam opracować inny sposób na złożenie tego materiału, ale wyszło na to, że patent Richie'ego jest najlepszy. Mogłam użyć gramofonów, efektów, ale nie miałoby to sensu, bo szybciej robi się to w Abletonie. Ale i tak nagrałam płytę po swojemu.
Jak zebrałaś te wszystkie fragmenty utworów, które się na niej znalazły?
- Chciałam użyć moich ulubionych utworów lub ich fragmentów. W miksie chciałam też upchnąć trochę mrocznego electro z wczesnych lat 80. i eksperymentalnego funku. Dlatego wykorzystałam takie nagrania jak np. "Amnesia" Larry'ego Hearda. Zastanawiałam się, jak będą one pasować do nowszych kawałków... Wydaje mi się, że mają podobny feeling. Chciałam, żeby całość brzmiała zabawnie, a nie depresyjnie i przerażająco (śmiech).
Opowiedz nam o technicznej stronie powstania tej kompilacji. Co działo się w Twoim laptopie?
- Główną osią kompilacji były "najmocniejsze" utwory w zestawie. Zdecydowałam się wykorzystać ich większe, oczywiście zapętlone, partie. Następnie dokładałam kolejne elementy. Czasem było to osiem taktów kolejnego utworu, czasem tylko loop z hi-hatem z jednego numeru, trochę melodii z innego. Właściwie bawiłam się tymi wszystkimi elementami i patrzyłam, co będzie do siebie pasowało. Ten etap zabrał najwięcej czasu. Wykorzystałam do tego midi kontroler Fader Fox, Digisdesign, kilka efektów, to wszystko. Mam fajne studio, więc upewniłam się, że wszystko brzmi dobrze, w paru miejscach wykorzystałam equalizer, bo nachodziły na siebie niskie częstotliwości, do tego trochę delayów i reverbu. Niezbyt dużo, bo nie chciałam przeładować miksu.
Jakich programów używałaś?
- Tylko Abletona Live z kilkoma plug-inami - lexicon, masterverb, a dalej… nie pamiętam.
Ile elementów maksymalnie udało Ci się nałożyć na siebie?
- Trzy, może cztery. To wystarczy (śmiech).
Jesteś w stanie odtworzyć miks na żywo?
- Chyba tak, choć nigdy tego nie robiłam. Pewnie byłoby to interesujące, a zarazem trudne - dużo się tam dzieje i trzeba być bardzo ostrożnym (śmiech).
Na imprezach grasz z laptopów?
- Używam laptopa z programami Final Scratch i Serrato. Chciałabym używać Abletona, ale na razie nie jest to możliwe ze standardowymi mikserami - trzeba używać specjalnie przystosowanych mikserów z obsługą formatu midi.
Czy prywatnie preferujesz wyłącznie elektronikę?
- Wcale nie, ostatnio znów wracam do muzyki niezależnej, słucham Sonic Youth, Phoenix, Versus, Joy Division, a także Davida Bowie. Po prostu potrzebuję tego, zwariowałabym słuchają techno przez cały dzień.
Chciałabyś zremiksować któryś z utworów powstałych w latach 80.?
- To byłoby całkiem fajne... Na przykład "Kiss" czy "Controversy" Prince'a, które w sumie są tak idealne, że chyba nie odważyłabym się ich tknąć. Może coś Chaki Khan (śmiech).
Grałaś w Polsce?
- Nie.
Żartujesz?
- Miałam zagrać z Troyem, ale zamiast nas wystąpił Armand Van Helden (śmiech). Jacek Sienkiewicz planuje, byśmy zagrali razem, ale na razie nie ma żadnych konkretnych ustaleń. Ale jestem pewna, że wkrótce przyjadę do Polski.
Rozmawiał: Piotr Nowicki
Post został pochwalony 0 razy
|
|